wtorek, 9 kwietnia 2013

Wywiad przeprowadzony przez Elżbietę Malec podczas drogi powrotnej do Polski z uczestniczkami II spotkania projektowego w Słowenii Aleksandrą Fiutowską , Mariką Bunar i Kają Tchórzewska – uczennicami naszego gimnazjum.

E.M. Z jakimi wrażeniami wyjeżdżacie ze Słowenii?

Marika: Było fantastycznie, niezwykle i cieszymy się, że mogłyśmy tu przyjechać! Przede wszystkim dlatego, że poznałyśmy mnóstwo wspaniałych ludzi i mamy teraz wielu nowych przyjaciół. Zaprzyjaźniłyśmy się przede wszystkim ze Słoweńcami i Portugalczykami – są bardzo sympatyczni i otwarci. Będziemy do siebie pisać i rozmawiać poprzez Skype. Osoby z innych krajów też nam się podobały np. Duńczycy.

Kaja: Słoweńska szkoła zrobiła na nas duże wrażenie, podobały się nam stosunki w niej panujące i gościnne przyjęcie, które nas spotkało. To, że mogłyśmy mieszkać w domach rodzinnych naszych słoweńskich rówieśniczek, dzięki czemu poznałyśmy ich życie codzienne i warunki, w jakich żyją Słoweńcy. To wszystko było dla nas interesujące.

Ola: Jeszcze przed przyjazdem mogłyśmy poznać poprzez Facebook nasze koleżanki – Leę, Mojcę i Tinkarę, u których mieszkałyśmy, dzięki temu łatwiej było przełamać pierwsze lody i barierę językową. Porozumiewałyśmy się po angielsku i okazało się, że dobrze sobie radzimy. Choć oczywiście uczyć się trzeba dalej, bo też zdałyśmy sobie sprawę z naszych niedociągnięć. Jednak w porównaniu z innym wypadłyśmy bardzo dobrze. Czuję, że mój angielski wzmocnił się, teraz wiem, że mogę sobie sama poradzić, gdy będę musiała mówić w tym języku.

Kaja: Prezentacja po angielsku na temat „Szczęście dawniej i dziś” poszła nam świetnie, rozbawiliśmy widownię, potem wszyscy gratulowali nam. Dobrze się czułyśmy w Słowenii, często byłyśmy spontaniczne, np. jako pierwsze zaczęłyśmy śpiewać Happy Birthday dla dyrektora szkoły z Niemiec, który miał w tym dniu urodziny, inni dołączyli i dzięki temu wytworzyła się bardzo miła atmosfera. Zrobiłyśmy też furorę na dyskotece, wszyscy z nami tańczyli!

E.M. Podczas tego wyjazdu, jak już wspomniałyście, mieszkałyście u rodzin słoweńskich. Co dało Wam to doświadczenie? Czego dowiedziałyście się o ich życiu codziennym?

Kaja: Mój przyjazd był dla tej rodziny wielkim świętem i przeżyciem. Ja też byłam podekscytowana. Na moją cześć została przygotowana uroczysta kolacja z dobrym jedzeniem. Miło rozmawialiśmy. Wszyscy ucieszyli się z prezentów, które im przywiozłam z Polski. Mojca – moja rówieśniczka zabrała mnie wieczorem nad rzekę, bo tego dnia odbywa się w Kropie – pobliskiej wiosce Święto Światła – ludzie wykonują łódeczki w kształcie domków i oświetlone świeczkami puszczają z nurtem wody. Ma to im przynieść szczęście. To było bardzo widowiskowe. Następnego popołudnia byłyśmy na zajęciach tanecznych – młodzież i dzieci uczą się tańców ludowych, tańczyłam razem z nimi… Moi gospodarze byli dobrzy i pomocni nie tylko dla mnie, widać, że to kochająca się rodzina. Warunki w domu są podobne do naszych. Mieszkałam w osobnym pokoju gościnnym.

Marika: U mnie tak samo – spotkało mnie miłe przyjęcie. Mieszkałam w jednym pokoju z Leą. Codziennie rano chodziłyśmy na piechotę do szkoły, to niedaleko, inni uczniowie jeżdżą autobusem szkolnym. Świetnie się dogadywałam, wszyscy byli dla mnie bardzo serdeczni. Byłam na basenie i na zakupach w dużym supermarkecie. Zaprzyjaźniłam się z Leą, będziemy do siebie pisały, może przyjedzie do Polski?

Ola: Ja trafiłam do rodziny, która mieszka na wsi i ma gospodarstwo rolne, krowy. Moje rówieśniczki - siostry Tinkara i Lucija miło mnie przyjęły. Rodzina na co dzień żyje skromnie. Częstowano mnie miodem, który jest tu wspaniały, Słowenia z niego słynie. W „mojej” rodzinie wszyscy pili herbatę owocową z miodem do każdego posiłku. Rano jadłam tylko płatki z mlekiem, bo w szkole wszyscy uczniowie mają drugie śniadanie – bułkę i jogurt albo banana i owsiankę. Dyżurny przynosi je na tacy i uczniowie jedzą je w swoich salach. Potem – około 13 jest obiad w stołówce – też dla wszystkich. Ogólnie jestem zadowolona z mieszkania u rodziny słoweńskiej, zobaczyłam, jak żyje się biedniej, co wcale nie znaczy gorzej.

E.M. Proszę teraz o Wasze opinie na temat słoweńskiej szkoły w Lipnicy, która jest naszą szkołą partnerską. To tu odbywało się II spotkanie projektowe pt. „Szczęście dawniej i dziś” i prezentacja przygotowanego zadania przez wszystkich uczestników z 7 krajów. Byłyście na wielu lekcjach różnych przedmiotów w ciągu trzech dni pobytu w szkole.

Kaja, Marika, Ola: - Szkoła spodobała się nam szczególnie! Bardzo się nam podobała! Nie tylko jej wygląd, wyposażenie, ale przede wszystkim przyjazna atmosfera i miłe podejście do uczniów!

  • Najbardziej podobała się nam życzliwość, serdeczność, zrozumienie, jakie panują między nauczycielami a uczniami. Brak jakiejkolwiek nerwowości, „zero stresu”. Nauczyciele są cierpliwi, spokojni, mili. Nigdy nie krzyczą, nie podnoszą głosu, nie wywyższają się, traktują uczniów na równi.
  • Są otwarci i uprzejmi dla wszystkich uczniów, uśmiechają się, widać, że lubią swoja pracę. Uczniowie lubią swych nauczycieli i szkołę!
  • Pan Andrej – koordynator Comeniusa – nas gospodarz przyjął nas wyjątkowo gościnnie, jest wesoły, ma świetny kontakt z uczniami, bardzo dobrze mówi po angielsku.
  • Lekcje ciekawe, odbywające się w miłej atmosferze, jest wiele eksperymentów, które służą temu, by wiedza została w głowie. Nie ma presji na wyniki, nie ma stresowania.
  • Widać, że nauczyciele uczą z powołaniem. Uczą tego, co przydatne w życiu.
  • Są tu sale przedmiotowe, bardzo dobrze wyposażone, w każdej tablice interaktywne.
  • Nie ma dzwonków, tylko w zamian krótki sygnał – fragment piosenki ludowej grany na trąbce, dzięki temu nie ma nerwowości, którą wzbudza głośny, irytujący dźwięk dzwonka.
  • Nauczyciele nie przerywają lekcji, gdy ktoś się spóźni, ta osoba po prostu cichutko siada.
  • Podczas przerw nikt nie wrzeszczy, jest spokój i nie ma hałasu. Z radiowęzła gra delikatna muzyka.
  • Zaskoczyła nas przyjaźń panująca między starszymi a młodszymi, na holach widać dzieci w różnym wieku rozmawiające ze sobą.
  • Młodsze dzieci spacerują między starszymi, nikt nikomu nie dokucza, nie robi krzywdy. Jest po prostu przyjaźnie. Wszyscy dobrze się tu czują.
  • Szczególne wrażenie zrobili na nas słoweńscy chłopcy: są niezwykle mili, naturalni, przyjacielscy, uśmiechnięci, można z nimi normalnie pogadać. Nic nie jest w nich na pokaz. Tak samo zachowują się wobec swoich koleżanek – są uprzejmi, normalni. Nie zauważyłyśmy złośliwości, docinków, pozerstwa. Zazdrościmy.
  • Dziewczyny też są świetne.
  • Markowe ciuchy nie są tu wyznacznikiem wartości człowieka!
  • Uczniowie chodzą w kapciach (!), dzięki temu jest wygodnie, to nie żaden obciach.
  • W szatni są szafki na rzeczy dla każdego ucznia, to takie użyteczne, potrzebne!
  • Szkoła jest kolorowa, wesoła! Wygodne ławki na korytarzach, stojące kwiaty.
  • Po prostu szkoła jest miejscem bardzo przyjaznym, wszyscy z przyjemnością tu przychodzą.

E.M. Czyli to szkoła idealna.

K. M. O. : Tak, mogłybyśmy do niej chodzić, uczyć się tu i mieć wielu szczerych przyjaciół.

E.M. Proszę, abyście teraz wypowiedziały się i przedstawiły swoje opinie, wnioski na temat zadania projektowego „Szczęście dawniej i dziś”.

Ola: Trochę denerwowałam się przed występem, miałam tremę, ale wszystko się udało. Przedstawiłam historię miłości mojej babci i dziadka, na plakacie umieściłam zdjęcia z różnych etapów ich wspólnego życia, opowiedziałam o nich. Wcześniej przeprowadziłam wywiad z babcią (dziadek już niestety nie żyje), dowiedziałam się o nich więcej. To było dla mnie ciekawe. Starałam się interesująco przedstawić ich historię i cieszę się, że dzięki temu projektowi mogłam dokładniej poznać dzieje mojej rodziny. Tłumacząc wywiad na język angielski, poznałam wiele nowych słów, to duża korzyść.

Marika i Kaja: My też przedstawiłyśmy historie rodzinne oraz nasze aktualne pojmowanie szczęścia. Bardzo podobały się nam występy osób z różnych krajów na ten temat. Kiedyś ludziom wystarczyło bardzo niewiele, by być szczęśliwymi, małe rzeczy sprawiały wielką radość, dziś wszystko jest dostępne na co dzień, więc może nie zawsze doceniamy to, co mamy. Zauważyłyśmy wiele podobieństw w rozumieniu szczęścia, choć dla starszego pokolenia przede wszystkim liczyło się kiedyś przeżycie wojny, ale niematerialne wartości jak rodzina, przyjaźń są wieczne. Szczęście w krajach europejskich było i jest pojmowane tak samo.

E.M. : Co chciałybyście dodać na koniec naszego wywiadu?

Marika: Spotkanie bardzo udane. Bardzo sie cieszę, że mogłam tu przyjechać. Słowenia to taki piękny, spokojny kraj. Ludzie żyją tu bez nerwów i pośpiechu, w przyjaźni, może trochę skromniej niż my, ale to przecież nie jest takie ważne. Natura jest nieskażona, wokół piękne Alpy, nie ma reklam przy drogach, wszyscy są życzliwi dla siebie. Chciałabym tu żyć, mieszkać… Na pewno będę namawiała moją rodzinę, by przyjechać do Słowenii w czasie wakacji i zachęcam wszystkich do odwiedzin tego kraju.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz